wyjątkowo pechowy dzień
Nie wiem jak opisać dzisiejszy dzień, żeby nie używać k... wa i ja pier...le
.... ale w sumie już się tak naklęłam, że nawet dziecko dziwnie na mnie patrzyło..
zmywałam naczynia i tak klęłam, że aż Melcia przyszła do kuchni zobaczyć co się z mamusią dzieje...
Dziś był wielki dzień przenoszenia pieca z garażu do kotłowni... Jacek niepotrzebnie martwił się o płytki, żeby nie zostały uszkodzone, bo jak powiedział "przecież piec się nie uszkodzi" a jednak...
Pan hydraulik wymyślił, żeby go położyć na progu do kotłowni ( a są już zamontowane drzwi) i potem będzie go łatwiej wciągnąć.
efekt wciągania jest taki, że jest k...wa pognieciony cały bok....
Kolejny zonk, otwór na rurę, który wymierzył i osobiście wyznaczył hydraulik glazurnikom jest za nisko. nie wiem co wymyśli
...pewnie trzeba będzie kuć....
stwierdziłam, że nic tu po mnie i pojechałam do domu
po godzinie dzwoni mąż:
-wiesz co jeszcze wycudował hydraulik?
-co? - pytam - piec może za duży?
-nie, przewiercił drzwi od kotłowni na zewnątrz...
-co, jakie drzwi?, te od garażu?
- nie, z kotłowni na zewnątrz...
Wtedy poszukałam miejsca do siedzenia.
hydraulik wiercił dużym wiertłem ścianę, żeby zawiesić bolier do wody i musiał przekuć się przez mur, aby z zewnątrz założyć nakrętki na śruby. Drzwi tymczasem były przy samej ścianie podparte paletą i się przewiercił... tak po prostu się przewiercił...
byłam po południu na działce, zdjęć nie robiłam bo nie mogę na to wszystko patrzeć...