a dzisiaj
a dzisiaj Marek już był z pomocnikiem Grześkiem i poszli jak burza.
Dokończyli kuchnię, udało się ładnie wyciąć płytkę na rogu w kuchni, ułożyli przedpokój i pięknie wygięli listwę łączącą panele i płytki.
a o 16 Marek zadzwonił żeby zapytać jak układać płytki w spiżarce... nie udało się dokończyć, zostały płytki do cięcia przy ścianie i w progach drzwi... zdjęć nie mam z dzisiejszego dnia bo latałam za dziewczynami po podwórku i ogródku, bo tam spotkała nas miła niespodzianka. Moja większa ogrodniczka wypatrzyła coś czerwonego...
dobrze że zajechałam w południe do sklepu AGD, gdzie pytałam o raty 0 % bo okazało się że kończy się już im pula kasy na raty...
umówiłam się na 16:30 że będę z mężem i wszystko zamówimy, tylko że na razie nie wjadą do nas z dostawą bo jest zalana droga.
ale, ale, zapomniałam o dobrej a nawet bardzo dobrej wiadomości: dziś zaczęli kopać rów przy drodze, żeby mogła tam spływać woda z łąk i lasu... będą potem sypać gruz i wierzch posypią leszem... szkoda że zaklócin to cały obraz pięknej leśnej krainy ale lepsze to niż noszenie płytek i worków z klejem 200 metrów do domu... lub jak kto woli z jednym dzieckiem 13 kg na rękach i drugim 19 kg na plecach, a w reku torebka i klapki, bo idzie się w kaloszach lgnąc do kostek w błocie...